„Człowiek jest wspaniałą istotą nie z powodu dóbr, które posiada, ale jego czynów. Nieważne jest to, co ma, ale to, czym się dzieli z innymi.” Jan Paweł II
Spieszymy z pomocą, dobrym słowem, otwartym, gorącym sercem i wrażliwością do dzieci w Sudanie. Nawiązaliśmy kontakt z Sr. Teresą Roszkowską, która przebywa na misji w Sudanie.Podzieliła się ona z nami swoim życiem codziennym,któremimo,iż nie jest łatwe sprawia jej ogrom radości. Ktoś by zapytał, radości w Sudanie, gdzie panuje ciągły niepokój, kraj dotknęła klęska głodu, gdyż zrujnowała go wojna domowa?
Według ostatniego raportu ONZ pół miliona dzieci może umrzeć z głodu.A jednak…radość, bo jest Ona z tym dziećmi, może ich wspierać, pomagać imi patrzeć na ich uśmiechnięte twarze, mimo tylu przeżyć i trosk dnia codziennego. W listach do nas Sr.Teresa pisze: ,,W naszej szkole mamy – przedszkolaków 127 , następnie kl.I , II , III RAZEM 447 dzieci. Dajemy im każdego dnia jeden posiłek ( miseczkę soczewicy, albo grochu , bobu – na zmianę , bo tylko to możemy kupić na rynku.W każdy czwartek przed powrotem do domu dzieci otrzymują kubek mleka.ILEŻ RADOŚCI!!! To są dzieci ostatniej wojny. Wielu z nich widziało straszne momenty z wojny. Są przerażone, wystraszone. W naszej szkole mamy bardzo ciepły klimat rodzinny. Mamy też dobrych kochających nauczycieli.
Dzieci lubią przychodzić do szkoły , bo tu czują się bezpiecznie i są kochane. Bardzo szybko powraca uśmiech na buzi. Na jednym ze zdjęć ,które Wam przesyłam dzieci bawią się – przychodzą do nas w piątki i niedziele, po południu zwykle jest ich ponad 320 – 400- bawią się, mają trochę katechezy i dobrego wychowania, potem modlimy się. Na koniec każde z nich otrzymuje paczuszkę ciastek albo lizaka, czasem mydełko, wielu też się umyje. Mamy zawsze jakieś ubranka na zmianę. Dzieci bardzo się ucieszą z kartek świątecznych,które można wysłać ale nie listem rejestrowanym lub poleconym – zwykłym normalnym .
Inne rzeczy – dotychczas nic do nas nie dotarło, bo niektórzy próbowali przesłać małe paczuszki ale to wszystko gdzieś indziej miało koniec.Byłabym wdzięczna za parę wigilijnych opłatków. Dzielę się z nimi. Tej naszej polskiej tradycji nigdzie poza granicami naszego kraju nie znajdziemy. Tu nie ma wogólewigili. Mszę Pasterkową mamy ale nie o północy a tylko późniejszym wieczorem, bo niebezpiecznie. Nasze codzienne życie jest wplecione w życie naszych biednych. Jak ja kocham nasze dzieci, naszą misję… To jest piękne , by kształtować przyszłe pokolenia ,uwrażliwiając ich na krzywdę innych.Jak Bóg pozwoli przyjadę do kraju w przyszłym roku,może mi się uda spotkać z Wami. Dziękuję za tak otwarte Wasze serca…..‘’ Zapewniamy, że nasza pomoc nie będzie jednorazowa, gdyż młodzież z Zespołu Szkół im. Por. Józefa Sarny w Gorzycach to przecież otwarte i gorące serca, toludzie, dla których altruistyczna postawa nie jest obca.